środa, 5 czerwca 2013

Bohemia- ciąg dalszy...

Kiedy piszę  dalszy ciąg wspomnień, z okresu pracy w Czechosłowacji, a dokładniej w północnych Morawach w latach 1988-1992, to mimo tego, że właściwie wszystko się zmieniło w międzyczasie, przeżywam to jeszcze raz. Przed oczami przewijają się ludzie, zdarzenia i krajobrazy, tak jakby to było wczoraj. Zdaję sobie sprawę z tego, że za parę lat, moja pamięć może zacząć szwankować, dlatego piszę teraz, żeby opisać wszystko zgodnie z rzeczywistością.

Jechaliśmy do Ostrawy, pełni niepokoju, gdyż łatwo jest organizować kontrakt od podstaw, albo kontynuować prace, przejęte bez problemów. Ale nas czekała wyjątkowo niesympatyczna sytuacja. Po pierwsze przejąć budowę protokołem zaawansowania robót i stosownie do tego poniesionych kosztów, od kolegi, który został odwołany z kontraktu. Ponadto, doprowadzić do uspokojenia sytuacji na kontrakcie, a w szczególności , poprzez negocjacje, pogodzić zwaśnione strony.
Kiedy podjechaliśmy pod bramę elektrowni, poszedłem na portiernię załatwić wjazd i spotkałem znajomego strażnika, nie mógł zrozumieć, że teraz przyjechałem jako Kierownik a jeszcze niedawno byłem tu monterem. Ale po chwili mu wszystko wytłumaczyłem i umówiłem się z nim na piwo.Jeszcze większe było zdumienie Kierownika Elektrowni i Głównego Mechanika, kiedy zameldowałem się u nich w towarzystwie Dyrektora Biura Budimexu , który wprowadzał mnie w obowiązki Kierownika Kontraktu. Ale to zaskoczenie było pozytywne, ponieważ znali mnie z poprzedniego okresu pracy, wiedzieli , że znam dobrze teren i ludzi a znajomość języka czeskiego( moim zdaniem, skromna), była dodatkowym atutem, przy kontaktach z administracją Elektrowni.  Przejęcie formalne kontraktu, też przeszło spokojnie, ponieważ były już Kierownik , solidnie przygotował wszystkie niezbędne dokumenty.
Wszystkie formalności załatwiliśmy w ciągu jednego dnia. Po pracy pojechaliśmy do dobrze mi znanego hotelu robotniczego. Kierowniczka Krista, serdecznie nas przyjęła, bez zdziwienia, bo wiedziała o mnie wszystko. Zakwaterowała Jadzię, a ja pojechałem do innego hotelu, bo dokładnie wiedziałem , jak niezręcznie jest mieszkać razem z podwładnymi( mówiąc delikatnie...) Zamieszkałem w nowym hotelu robotniczym Chemik", w pokoiku z łazienką i dostępem do wspólnej kuchni na korytarzu, na VI piętrze.
Następnego dnia poznałem Kierownika robót podwykonawcy i jego majstra. Rozmowa przy kawie, jakoś się nie kleiła, ciągle w powietrzu "unosiły się "niewyjaśnione pretensje z poprzedniego okresu. Krzysztof (kierownik) był nieco starszy ode mnie i od razu próbował mnie zdominować i wcale nie myślał podporządkować się moim poleceniom. Zrozumiałem , że tu tkwiło źródło konfliktu z poprzednikiem. Po powrocie do biura, umówiłem się na spotkanie z Dyrektorem Biura Budimexu( to przedstawiciel Centrali Handlu Zagranicznego , na rzecz którego realizowaliśmy kontrakt). Powiedziałem , że w związku z objęciem funkcji Kierownika Kontraktu, organizuję spotkanie kadry Kierowniczej wszystkich zainteresowanych stron na wspólnym obiedzie, na który serdecznie zapraszam i proszę jednocześnie o zaproszenie na to spotkanie Dyrektora firmy podwykonawczej z Wrocławia, gdyż mnie nie wypada robić tego osobiście. Oczywiście przedstawiłem szefowi Budimexu, swoją ocenę sytuacji i sposób w jaki spróbuję ją naprawić. Moja metoda, zyskała akceptację, a przy okazji rozmowy, okazało się że obaj mamy wspólną pasję, t.j. tenis ziemny. Co prawda ja grałem bardzo słabo, ale sam fakt, że miałem rakietę i znałem przepisy  i trochę techniki gry , oraz to, że umówiłem się na grę, zjednały mi przychylność.
Najbliższe trzy dni, oprócz rutynowych czynności na budowie, wypełnione były przygotowaniem tego spotkania. Zaproszenia, ustalenie menu dla prawie dwudziestu osób, rozsadzenie ich przy stole, nie było wcale sprawą prostą. Ale znajomości z poprzedniego okresu z szefem restauracji  zaprocentowały, przy jego pomocy sprawa obiadu została perfekcyjnie dopięta. Wszyscy zaproszeni goście, potwierdzili swoją obecność, a w kulisach, krążyła plotka o ciekawości, kto zacz ten nowy Kierownik , który zaczyna swoją pracę w tak niekonwencjonalny sposób.
Wszyscy czekali na ten poniedziałkowy obiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz