Po uspokojeniu emocji personalnych na kontrakcie, przyszedł czas na zintegrowanie się z kadrą kierowniczą innych kontraktów oraz rozpoznaniem możliwości zawarcia nowych kontraktów. Ostrawa to potężny ośrodek przemysłowy, ze zdecydowaną dominacją górnictwa, przemysłu hutniczego i chemicznego. W 1989 roku, polskie centrale handlu zagranicznego, prawie całkowicie opanowały ten rynek. Stąd obecność kilkutysięcznej rzeszy pracowników polskich, stwarzała lokalnym władzom, oprócz wymiernych korzyści, wiele problemów natury porządkowej. Często ( może nawet zbyt często) dochodziło do awantur i bójek, szczególnie z licznymi w tym rejonie Romami, kończących się interwencją służb policyjnych. W tej sytuacji, niezbędna okazała się znajomość z szefostwem Komendy VB ( Verzejna Bezpecznost ) w Ostrawie. Prywatnie byli to bardzo sympatyczni ludzie, ale lepiej było nie mieć z nimi zatargów. Mnie udało się jakoś , przy pomocy pracowników Konsulatu Polskiego w Ostrawie, nawiązać z nimi bliższe kontakty, co pozwoliło wielokrotnie, wyciągać z tarapatów, swoich "niesfornych" pracowników ( nie będę opisywał sposobów jakie stosowałem, grunt że były skuteczne, chociaż następnego dnia bardzo bolała mnie głowa....).
Godziny popołudniowe (popularnie zwane wolnymi od pracy) wypełniały mi spotkania ( teraz określane biznesowymi) z decydentami różnych szczebli zarządzania, które miały na celu doprowadzenie do zawarcia kolejnych kontraktów. Najczęściej były to obiady, ale również wspólne wyjazdy na ryby, w góry itp... Wszystko zależało od indywidualnych zainteresowań klienta. Mnie najbardziej odpowiadały spotkania na kortach tenisowych ( zresztą przez prawie dwa lata, byłem członkiem jednego z Towarzystw Tenisowych), na których , jak tylko czas pozwalał, grałem dwa razy w tygodniu z kolegą , szefem innego naszego kontraktu. Te zabiegi , doprowadziły do rozmów, a w konsekwencji do podpisania kolejnego kontraktu, na sąsiedniej elektrowni. A zawarte znajomości, kontynuowałem przez cały okres mojego pobytu w Ostrawie, a niektóre jeszcze przez pewien czas, po zakończeniu pracy za granicą, bardzo mile je wspominam.
Wspomniałem o różnicach między kontraktami. Nie wynikały one, z zupełnie innych profili prowadzonych robót, ale z tego , że w Hawierzowie osobiście, codziennie pilnowałem wykonawstwa robót, ponieważ podwykonawca realizował tylko wycinek kontraktu, natomiast w Ostrawie, wszyscy pracownicy byli od podwykonawcy, a sprawy techniczne realizował Krzysztof, ja byłem natomiast od spraw formalnych, kontaktów z CHZ i Inwestorem. Co wcale nie znaczyło , mniejszego obciążenia czasowego a wręcz przeciwnie.
Efektem bliskich i dobrych stosunków z Kadrą kierowniczą w Ostrawie, było przejęcie wynajmu kawalerki, ok 30 m2, pokój z aneksem kuchennym i łazienką oraz garażu w podziemiu budynku, do którego zjeżdżało się windą z mojego mieszkania na 7 piętrze. Mieszkanie mieściło się w ścisłym centrum miasta, ale tak było usytuowane, że nie było w nim słychać, odgłosów ulicy. Poprzednio zajmował go pracownik Centrali Handlu Zagranicznego, któremu skończył się wieloletni pobyt za granicą. Na wynajem tego mieszkania , dostałem specjalny dodatek od swojego Inwestora. Atrakcyjność położenia mieszkania, powodowała częste goszczenie u mnie, różnych delegatów przebywających w Ostrawie. Było to czasami męczące, ale też powiększało grono znajomych....
Podczas wielu rozmów z moimi czeskimi przyjaciółmi, często wypytywano mnie o "Solidarność", o strajki i inne formy oporu, ale ze względu na bardzo szeroką się sieć konfidentów VB, starałem się omijać te tematy.
Ale był to rok 1989 i spokojni Czesi, w głęboko zakonspirowany sposób, też przygotowywali się do zmian ustrojowych. Był wyczuwalny strach ale i pewna determinacja, zresztą najbliższy czas miał to pokazać....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz