Praca w tym dziale, okazała się wyzwaniem. Był zorganizowany w specyficzny sposób. Nigdy wcześniej (co zrozumiałe) ale i potem, nie spotkałem się z takim sposobem. Dział zajmował obszerną salę, w której ustawiono 10 par biurek, w dwu równoległych rzędach po pięć na stronie, na czele na podwyższeniu( podobnie jak w szkolnej klasie) stało biurko Kierownika Działu, zza którego bacznie obserwował pracę swoich podwładnych. na trzech ścianach były umieszczone szafy. Każdy pracownik miał swoją szafę z segregatorami zawierającymi akta zamówień urządzeń.Możecie sobie wyobrazić, jaki był harmider, kiedy jednocześnie kilku pracowników rozmawiało przez telefon. Każdy pracownik musiał w każdym momencie wyczerpująco poinformować o stadium zaawansowania, każdego z prowadzonych zamówień, a na jednego pracownika przypadało co najmniej 30 do 50.
Ta praca wymagała , bardzo częstych wyjazdów w delegacje, dzięki czemu poznałem wiele miast Polski. Oczywiście podróżowało się pociągami i autobusami. Często bywało tak, że wyjeżdżając w poniedziałek wracałem w czwartek albo i piątek.
Ale była niesamowita satysfakcja, kiedy sprowadzone w elementach urządzenia dźwignicowe,w czasie montażu, były kompletne, a elementów składowych, było i ponad 100 i więcej.
Dzięki tym podróżom, zawierałem mnóstwo nowych znajomości, niejednokrotnie podtrzymywanych przez lata (a trzeba pamiętać, że nie było wtedy telefonów komórkowych ani internetu, bo był to rok 1965). Tak pracowałem przez dwa lata, a potem zacząłem studia wieczorowe i mój pracodawca przeniósł mnie do działu realizacji i nadzoru, o była to praca stacjonarna na budowie.
Pozwalało mi to, na udział w codziennych zajęciach na studiach.Był to trudny okres życia.
Pogodzenie pracy, studiowania, oraz obowiązków rodzinnych (bo w międzyczasie ożeniłem się a potem pojawiło się dziecko), wymagało wielkiego wysiłku ( również od mojej żony, uzupełniającej wykształcenie średnie, w systemie zaocznym). Ale daliśmy radę, z pomocą nieocenionej opiekunki naszej córeczki.
W trakcie studiów , dwukrotnie zmieniałem pracę, w poszukiwaniu lepszej płacy.Ale były to czasy , kiedy ze znalezieniem pracy nie było żadnych trudności.W każdym miejscu pracy zdobywałem nowe doświadczenia, rozszerzałem swój "warsztat" inżyniera, którym zostałem w 1973 roku.
Kolejny epizod zawodowy, to praca na stanowisku dyrektorskim, ale o tym potem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz