wtorek, 6 maja 2014

Wspomnienia o tym , jak kiedyś młodzi szukali pierwszej pracy...

Kiedy dzisiaj obserwuję wysiłki młodych ludzi, których celem jest znalezienie pracy, automatycznie powracają wspomnienia, z początków mojej pracy zawodowej. Oczywiście było to pół wieku temu, w zupełnie innych realiach gospodarczych i politycznych, ale wszyscy młodzi ludzie, mają podobne oczekiwania  po skończeniu szkoły średniej technicznej ( co wtedy dawało już niezły status zawodowy) lub po ukończeniu studiów. Wszyscy chcą się usamodzielnić, zarabiać tyle aby na początek wystarczyło na skromne, ale swoje życie( przy , jeżeli to możliwe, jakiejś pomocy rodziców). W owych czasach , wszystkich obowiązywał tzw. staż pracy, przez okres od pół- do roku czasu, za z góry ustaloną stawkę wynagrodzenia. Absolwenci uczelni wyższych , otrzymywali 1600,- zł a osoby po maturze 1200,- zł. . Każdy zakład pracy musiał co roku przyjąć określoną ilość stażystów. Oczywiście , często w małych miejscowościach, ilość miejsc stażowych, nie pokrywała zapotrzebowania( w dużych miastach też było podobnie) , bo nie każdy chciał pracować w urzędzie lub sklepie. Wiązało się to z koniecznością wyjazdu za pracą( ale oczywiście w Polsce) lub często z uciążliwymi dojazdami. Niemniej jednak, praca była dla wszystkich. Nie będę tutaj roztrząsał jakichkolwiek aspektów tego zjawiska, bo dla młodych ludzi, to było ważne.Młodzi absolwenci narzekali na te staże i nakazy pracy ( bo często, dostawało się nakaz pracy w określonym przedsiębiorstwie, z reguły poza swoim miejscem zamieszkania) i na niskie płace stażowe. Ale podejrzewam , że dzisiaj wielu byłoby zadowolonych z takiego rozwiązania. bo bardzo często po stażu , firmy dawały umowy na czas nieokreślony, jeżeli stażysta rzetelnie wywiązywał się ze swoich obowiązków.
Ponieważ , ja podjąłem decyzję( której do dzisiaj żałuję) podjęcia pracy zawodowej , a nie studiów, zgodnie ze swoim wykształceniem, trafiłem do Przedsiębiorstwa "Żegluga na Odrze", w charakterze asystenta mechanika, na barce motorowej.
Pływałem na trasie Gliwice, lub Koźle( wtedy jeszcze Koźle i Kędzierzyn , były odrębnymi miastami ) z węglem do Szczecina, a ze Świnoujścia lub Szczecina najczęściej z rudą żelaza. Zdarzały się też inne ładunki , jak cukier, zboże lub nawozy azotowe. Z wielką przyjemnością wspominam te czasy, ponieważ dla mnie była to nie tylko praca, ale i szkoła życia, samodzielności, a przede wszystkim wielka przygoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz